czwartek, 3 października 2013

03.10 Z Katoomba do Canberry


Dziś w końcu można powiedzieć, że zaczęła się Australijska przygoda. Jak to na nas przystało z przygodami :)

Pierwsze co odczuliśmy to szok temperaturowy po Sydney w którym chodziliśmy w krótkich spodenkach wylądowaliśmy w Blue Mountains gdzie niesamowicie wieje do tego temperatura o połowę niższa do tego stopnia że rano trzeba się było nieźle zmusić żeby spod pierzynki wyjść.
Taki wróbelek siedział rano obok naszego auta

Ogarniamy rano nasz domek a za nim dwa  bliźniaki stoją
Ruszyliśmy ponownie na szlak więc można powiedzieć, że tych fotek z poprzedniego dnia nie straciłam. To są pierwsze góry w których byłam do których najpierw się schodzi a dopiero potem wspina.

Z Echo Point schodziliśmy jakieś 200 m w dół żeby wejść w końcu do tego buszu :) po drodze mijaliśmy kilka fajnych wodospadów, podobno jak pada to wszystkie skały to jeden wielki wodospad, stare górnicze szyby oraz kolejki szynową i podwieszaną, zresztą  o samych Górach błękitnych można by długo opowiadać



Ptaszka z godła parku udało się spotkać

Skałki 3 siostry od drugiej strony


australijski chrabąszcz majowy a raczej październikowy, właśnie są na etapie padania no i dowód na to że jeszcze nie mam na twarzy koloru purpury :)


zeszło nam tu do 13.00 i ruszyliśmy w kierunku Gór Śnieżnych - w naszej wyprawie góry muszą być:) założenie było takie że dotrzemy do Cooma ale jak to u nas pozmieniało się po drodze i ostatecznie jesteśmy na campingu pod Canberrą, jutro stolica i dotarcie pod samą Górę Kościuszki jak się da oczywiście.

Jadąc po drodze skręciliśmy na Burgonia i dopiero poczułam, że jestem w Australii, same wielkie farmy, owce no i KANGURY :) pierwsze 2 niestety były martwe przy drodze :/ potem już nawet zrozumiałam dlaczego. Jest ich taki ogrom, że ciężko wszystkie ominąć jak tylko zaczynał się zmierzch wyszły całymi stadami i faktycznie zaczyna się jechać 40 na godzinę żeby jakiś nie wyskoczył, do tego jeszcze zaczęło podać więc już całkiem brak widoczności, ale za to jaka tęcza się zrobiła :) oczywiście nie uwieczniona bo prowadziłam :/ ale poczułam wreszcie że tu jestem.
pierwsze kangurki niestety niewyraźne bo z daleka i z auta ale następne będą ładniejsze 

Australijski busz
Jedna rzecz która mnie tu zaskoczyła to że o 18.00 jest już całkiem ciemno, latem podobno nie lepiej bo ok 20.00 więc noclegu poszukiwaliśmy już po ciemku mimo że było po 19.00.  

Przejechane 350 km, niewiele ale jak biorąc pod uwagę fakt że pół dnia jeszcze po górach chodziliśmy to nieźle.

3 komentarze:

  1. What happened? There is no internet in Canberra? It's not nice to not responding. Kids are waiting every day for new photos. So wake up! There is 3:33AM in Ausie so don't waste time for slipping just write something.
    Greetings!

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie , gdzie nowy post? zdjęcia, przeżycia , my tu czekamy a Wy się byczycie pewnie na jakimś leżaku między kangurami:)

    OdpowiedzUsuń
  3. halo co się stało internet wyłączyli

    OdpowiedzUsuń