Po 3 latach wróciliśmy również w Blue Mountains tym razem na inne mniej popularne szlaki jak się później okazało nawet poza szlaki, w sumie wędrując z Marcelem trzeba się z tym liczyć...
Krótka ocena sytuacji i w drogę
Pojechaliśmy we wtorek więc miejsce było cudownie wyludnione, tylko my pająki i kangury które się tym razem skutecznie pochowały
Jak byliśmy tu wcześniej pisałam już o tym że to są jedynie góry w których bylam gdzie się najpierw schodzi żeby później wdrapać
Tym razem padło na śliczny kanion z ogromnymi ścianami i rwącą górską rzeką, no dobra momentami leniwą jak ja...
Po zejściu leżeliśmy odrobinę na maleńkiej piaszczystej plaży, pogadałam sobie z pierwszymi spotykanymi pajączkami i ruszyliśmy z rzeką, bo Marcel stwierdził że ciekawiej niż szlakiem :p
Myślałam że to netoperek nawet wlazłam do tej jaskini go obejrzeć ale ostatecznie okazało się że tylko kawałek korzenia
Kolejne drzewo trawiaste na nasze tłumacząc
No i zbocza po których się przedzieraliśmy idąc z nurtem
A było takie ładne czyste Jeziorko :p
Za karę musiał się z niego napic
Chyba mu jednak zaszkodziło...
Nie nazwałbym się Rusek jakbym się nie wdrapał tam gdzie nie powinienem
No ale latka już nie te...
Odpocznę sobie troszkę
Jakimś cudem wróciliśmy na główny szlak po kilku godzinach przedzierania się wśród krzaków pełnych pająków
Taka mała zagadka dla fanów motoryzacji, kto zna tę markę? Dla podpowiedzi u nas w Polsce tego sporo
No i kolejny przystanek który mnie zauroczył, fajnie że nie są wszystkie takie nijakie...
Kolejna przygoda za nami, mam nadzieję że jeszcze sporo przed nami...
Do zobaczenia!!!!!