wtorek, 15 października 2013

13.10 Coober Pedy


Z Port Augusta ruszyliśmy w kierunku Coober Pedy 550 km niczego jakby to Marcel określił i trudno się z nim tym razem nie zgodzić. Po drodze mijaliśmy całe 3 stacje benzynowe i może z 4 "miejscowości" jak na Polskie warunki słowo przesadzone po jakieś 2-3 domy, a dalej będzie jeszcze ciekawiej. No początku jak zaczynałam jeździć po Australii przerażało mnie jak przez 50 km nie mijaliśmy cywilizacji, bałam się co by było jak by się coś stało. Trochę mi się zmieniła perspektywa.

Po drodze zatrzymaliśmy się tylko kilka razy, np przy wyschniętym zasolonym jeziorze, swoją drogą mogliśmy tu utknąć bo okazało się że na parkingu wypadły mi klucze a to już 200 km w głąb pustyni było ale tu jak zawsze znaleźli się dobrzy ludzie, którzy nawet zaczekali przy naszym aucie żeby mieć pewność że dobrej osobie oddają




No i Coober Pedy. Nie robi dobrego pierwszego wrażenia. Wszędzie kupy przekopanego piaskowca.





Ta jakby każdy rozkopywał ziemię tam gdzie stanie. Wszędzie pył, ale ma też swój urok. Podziemne domy, kościoły nawet camping na którym śpimy,



Pan urządził go przy swojej dawnej kopalni wieczorem zrobił też po niej wycieczkę. Jak się ma namiot można spać pod ziemią, my na górze w aucie ale też ciekawie.



1 komentarz:

  1. Karolina, ja rozumiem że najlepiej by było dla CIebie zostać w Australli ale nie na takiej pustyni ;) jak już masz gubić to w takim mniej odludnym miejscu ;) pozdrawiam, i dzięki za fajną lekturę :):) cały czas trzymam kciuki, i śledzę wasze kroki ;):D
    Pozdrów Marcela

    OdpowiedzUsuń