wtorek, 29 października 2013

27.10 Australia Zoo

Ruszyliśmy rano z Rainbow Beach do położonej 30 km dalej Tin Can Bay wyczytałam że rano do portu przypływają oswojone delfiny, które można karmić, chciałam się przekonać czy faktycznie tak jest, no i było.


 Wszytko jest pilnowane przez strażniczki z Parku Narodowego i są dokarmiane tylko rano.



Plan na dziś to było Australia Zoo założone przez Stevena Irwina pamiętnego łowcę krokodyli. Początkowo była sceptyczna chodzenia po zoo, jednak wole zwierzęta na wolności, ale ostatecznie jestem zachwycona formą w jakiej to tu działa. Ptaki i jaszczurki w większości sobie wolno chodzą po parku, o 12 jest zawsze bardzo ciekawy pokaz wraz z karmieniem krokodyli. 


No i co mnie urzekło ogromny wybieg swobodnie biegających kangurów miedzy którymi się chodzi i można je karmić zakupioną na miejscu karmą. Wreszcie mogłam jakiegoś pogłaskać bo tych na wolności to strach, poza tym i tak by się nie dały.


Gwóźdź programu to był koale, jest tu ich mnóstwo na wyciągnięcie ręki, były dziś wyjątkowo aktywne. No i niespodzianka bo można sobie tu odpłatnie z nimi robić zdjęcia, ale pan który zajmował się tym pozwolił nam zrobić swoje :)


Ostatecznie te zoo ma u mnie ogromnego plusa za całokształt.

Śpimy dziś nieopodal w Glass House Mountains. Z bardzo ciekawymi wulkanicznymi szczytami, które może mają i po 300 m n.p.m ale niewiele mniej przewyższenia. W okolicy królują uprawy truskawek i ananasów, jakby kto myślał że ananasy rosną na drzewach to wyprowadzam z błędu :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz