sobota, 26 października 2013

23.10 Magnetic Island

W Australii wszędzie jesteśmy albo za późno albo za wcześnie.

Górka na którą się wczoraj wdrapaliśmy autem


 Dziś postanowiliśmy skoro świt być na promie na Magnetic Island żeby zdążyć ją jeszcze trochę zobaczyć zanim dalej ruszymy w drogę, no i przed 8 byliśmy już na wyspie,


okazało się że o tej porze wszystko jest pozamykane, albo inaczej nie ma jeszcze właściciela... chcieliśmy wypożyczyć sprzęt żeby znów trochę podwodnego świata zobaczyć weszliśmy do sklepu bo pisało że jest otwarte a w środku żywej duszy, kilka godzin później było bez zmian można było brać co się chce ostatecznie udało nam się zdobyć osprzęt w innym miejscu. Ruszyliśmy na eksplorację bo tu nawet wraki można oglądać, no ale jak się zaczynał kończyć grunt pod nogami Marcel wymiękł i dobiliśmy do skałek z boku zatoki. Po chwili stwierdził że jednak spróbujemy i mam popłynąć zobaczyć czy tam dalej jest płycej. Skończyło się na tym że zostałam sama na środku oceanu bo jednak nie wszedł no i wtedy to nawet ja panikę złapałam i zamiast te wraki oglądać to na strzałę do brzegu pędziłam :/


Tak się skończyła eksploracja ale kilka pięknych rybek i ogromne płaszczki przynajmniej widziałam



Na skałkach do których dobiliśmy żyły śliczne walabi


Wyspa jest ogromna, żeby ją obejrzeć to po pierwsze trzeba tu się autkiem poruszać, poza tym cały dzień trzeba poświęcić na to.

No my niestety tylko dwie zatoczki widzieliśmy i dalej w drogę dziś udało się już tylko 200 km bo już było po 19.00 czyli jak na Australię bardzo późno, moglibyśmy nieraz jeszcze dłużej jechać ale wszystkie campingi ok 18.00 już zamykają. Tym razem trafiliśmy na miłego pana który nam po godzinach otworzył, bo jakby nie to czekałaby nas tzw restarea czyli postój przy drodze...

https://plus.google.com/photos/100660507596258918899/albums/5946382342641916257?authkey=CIKE35Pj0o7FowE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz