niedziela, 6 października 2013

06.10 Między stanami nad oceanami...

No i dziś minął już tydzień w Australii, strasznie szybko ten czas biegnie, do tego cały czas mam rozdarcie, jechać bo nie ma czasu czy zwiedzać jak najwięcej po drodze, wiem że wszystkiego się nie da mieć na raz ale boli mnie każde miejsce które mijamy a go nie zobaczyłam :(

Rano wyruszaliśmy z Tharte w Nowej Południowej Walii nad Oceanem spokojnym w kierunku Malbourne, ostatecznie przejechaliśmy 400 km dzisiaj i jesteśmy w Sale w Wiktorii.

nasz kolejny camping
i kolejni poranni goście na nim
Rano z powodu tej zmiany czasu było naprawdę ciężko się zebrać, po krótkim spacerze po plaży ruszyliśmy w drogę.

Następny przystanek mieliśmy w Eden sprawdzaliśmy czy to naprawdę taki raj :)



Przekroczyliśmy granicę stanów z Wiktorią, myślałam że będzie jakaś kontrola, bo tu często sprawdzają czy nie przewozi się świeżych owoców, była jedynie tablica.


Trochę tego do przejechania było, wiec po drodze tyko krótki przystanek na rozprostowanie kości i nie tylko:) akurat trafiliśmy na szkołę jeździecką i dalej w drogę.


Tutaj się faktycznie jedzie kilometrami i nie widać obecności ludzi, tylko przyroda, jeżeli już widać jakieś osady to wielkie farmy i na zmianę owce i krowy a miedzy nimi wieczorami kangury .

Zatrzymaliśmy się w miejscowości Lakes Entrance gdzie jest kilka pięknych przybrzeżnych jeziorek, oddzielonych mierzeją od oceanu a raczej Morza Tasmana w tym miejscu.





Założenie było takie żeby dotrzeć do Parku Narodowego Wilsons Promontory ale zostało nam jeszcze 150 m było już po 17.00 więc jesteśmy na campingu w Sale, mamy przynajmniej internet :) bo na tym półwyspie to były znów dzikie tereny. 

No i tak już to chyba będzie wyglądać codziennie do przodu...

1 komentarz:

  1. Pięknie, czas leci szybko ale co zobaczycie to wasze :)
    Coś czuję że Marceli wymyśli teraz grę o kangurach, taki Axis & Allies tylko że z kangurkami ;)

    OdpowiedzUsuń