piątek, 11 października 2013

11.10 Kingston

Dziś zacznę trochę inaczej.... żeby nie było że wszystko jest tak pięknie i ładnie... Ja wiem że sprzęty elektroniczne nigdy mnie nie lubiły, ale to co się dzieje na tym wyjeździe to już przegięcie.W kolejności. GPS w komórce w ogóle sygnału nie odbiera, podobno trzeba by kanał przeprogramować, tutejsza karta sim z naszym polskim modemem nie współpracuje i trzeba przez telefon siać wi-fi, po kilku dniach walki rozdzielacz do zapalniczki w samochodzie umarł, rejestrator nagrał kilka filmów i potem już sam nie otwiera tego co nagrywa, żadne resety, formaty itp nic pomagają, karta w aparacie okazało się że sieje jakieś błędy i z 3 dni część zdjęć zeżarła, no a na koniec gwiazda programu dziś w nocy wychodząc Marcel rozdeptał laptopa (twierdzi oczywiście że nie) ale w efekcie pękła matryca i obecnie mam pół ekranu. Nie wiem jak długo pociągnie więc w każdym momencie może się zakończyć pisanie bloga :/ strach pomyśleć co może być jeszcze


To tak w skrócie o atrakcjach dodatkowych ....

A dziś dokończyliśmy Great Ocean Road

Zobaczyliśmy jeszcze kilka fajnych formacji skalnych,




 po drodze porty latarnie



 no i FOCZKĘ która się grzała na środku portu :)


Potem trzeba było przyśpieszyć żeby nadrobić ślimacze tępo ostatnich dni ostatecznie dziś 470 km przejechane, w sumie już 2700 km choć po mapie tego nie widać. Dziś śpimy w Kingston. Mało brakowało a skończyłoby się na dziko, bo zamiast jechać tu nadrobiliśmy trochę do bardziej turystycznej miejscowości bo tam były 3 campingi ale jak to w Australii wszystkie zamknięte o 18.00 no i dojechaliśmy na jedyny tutaj, który na szczęście jeszcze miał otwarte biuro.




Jutro mam nadzieję uda się przejechać jak najdalej za Adelajdę......




5 komentarzy:

  1. Nie poddawaj się. Ten blog to moja jedyna lektura od bardzo dawna :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak byście mieli stały adres to wysłała bym Ci mojego laptopa :P
    A tak poważnie to dasz rade, Trzymamy kciuki :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze wychodzisz z opresji na czterech kończynach ;) tym razem nie będzie inaczej

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie ! Zawsze mogło byc gorzej ... mógł nadepnąć np. pająka
    Dajesz rade!

    OdpowiedzUsuń