No i jesteśmy wreszcie na wschodnim
wybrzeżu w Cairns, głównej bazie wylotowej na Wielką Rafę Koralową, jutro mamy zamiar znaleźć jaką w miarę rozsądną ofertę
żeby tą rafę pooglądać.
Dziś ostatni dzień się przebijaliśmy
przez outback.
Jaki Marcel niepocieszony, bo tu ludzie
są, zielono tak dziwnie, woda jest, zatrzymywać się trzeba co chwilę
coś oglądać :)
Na pustynię chciałby wrócić, powiem
szczerze że też przez ten tydzień odwykłam od cywilizacji, ale
cieszę się że tu jestem, chce też zobaczyć tę stronę Australii
ile się da.
Wyjechaliśmy rano z Karumby, po drodze w
Normanton była replika największego upolowanego krokodyla, ponad 8
metrów podobno miał.

Znów przegoniliśmy klika krówek po
ulicy, swoją drogą jak porównałam ich tuszę z tymi znad oceanu to
dopiero mi ich żal.
Mt Suprise gdzie starszy pan na stacji
miał chyba wszystkie minerały jakie tu można w górach znaleźć, aż
chciałam zostać i sama pogrzebać, ostatecznie kupiłam sobie kilka
nowych kamoli :)
No i termitiery jakieś takie większe
się zaczęły robić
Przebijaliśmy się znów dziś przez
góry, znów był niezły rajd w górę i w dół z serpentynami
No a po drugie stronie to już
normalnie inny świat zielono, woda pod każdą postacią, aż ciężko
się przestawić
PS. dziękuję wszystkim za pamięć i
życzenia nie mam niestety możliwości nawet smsa odesłać wiec
wszystkim razem jeszcze raz dziękuję :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz