Dziś zacznę trochę inaczej.... żeby
nie było że wszystko jest tak pięknie i ładnie... Ja wiem że
sprzęty elektroniczne nigdy mnie nie lubiły, ale to co się dzieje
na tym wyjeździe to już przegięcie.W kolejności.
GPS w komórce w ogóle sygnału nie odbiera, podobno trzeba by kanał
przeprogramować, tutejsza karta sim z naszym polskim modemem nie
współpracuje i trzeba przez telefon siać wi-fi, po kilku dniach
walki rozdzielacz do zapalniczki w samochodzie umarł, rejestrator
nagrał kilka filmów i potem już sam nie otwiera tego co nagrywa,
żadne resety, formaty itp nic pomagają, karta w aparacie okazało
się że sieje jakieś błędy i z 3 dni część zdjęć zeżarła,
no a na koniec gwiazda programu dziś w nocy wychodząc Marcel
rozdeptał laptopa (twierdzi oczywiście że nie) ale w efekcie pękła
matryca i obecnie mam pół ekranu. Nie wiem jak długo pociągnie
więc w każdym momencie może się zakończyć pisanie bloga :/
strach pomyśleć co może być jeszcze

To tak w skrócie o atrakcjach
dodatkowych ....
A dziś dokończyliśmy Great Ocean
Road
Zobaczyliśmy jeszcze kilka fajnych
formacji skalnych,


po drodze porty latarnie

no i FOCZKĘ która się grzała na środku portu :)

po drodze porty latarnie
no i FOCZKĘ która się grzała na środku portu :)
Potem trzeba było przyśpieszyć żeby
nadrobić ślimacze tępo ostatnich dni ostatecznie dziś 470 km
przejechane, w sumie już 2700 km choć po mapie tego nie widać.
Dziś śpimy w Kingston. Mało brakowało a skończyłoby się na
dziko, bo zamiast jechać tu nadrobiliśmy trochę do bardziej
turystycznej miejscowości bo tam były 3 campingi ale jak to w
Australii wszystkie zamknięte o 18.00 no i dojechaliśmy na jedyny
tutaj, który na szczęście jeszcze miał otwarte biuro.

Jutro mam nadzieję uda się przejechać
jak najdalej za Adelajdę......
Nie poddawaj się. Ten blog to moja jedyna lektura od bardzo dawna :))
OdpowiedzUsuńJak byście mieli stały adres to wysłała bym Ci mojego laptopa :P
OdpowiedzUsuńA tak poważnie to dasz rade, Trzymamy kciuki :***
Zagórze też trzyma kciuki :)
OdpowiedzUsuńZawsze wychodzisz z opresji na czterech kończynach ;) tym razem nie będzie inaczej
OdpowiedzUsuńNo nie ! Zawsze mogło byc gorzej ... mógł nadepnąć np. pająka
OdpowiedzUsuńDajesz rade!