Łamię troszkę chronologię wpisów ale postanowiłam wrzucić relację z wczoraj póki jeszcze wspomnienia świeże i chęci są :) Wczorajsza niedziela jako jedna z nielicznych ostatnio była cała wolna więc zdałam się na pomysłowość Marcela który znów mnie wywiózł w nieznanym kierunku z nadzieją że się 2 razy obrócę, zgubię i nie wrócę do domu :P ale skoro piszę ten post znaczy że znów mu się nie udało.
Na dzień dobry znów kwiatuszek z cyklu przyroda australijska ...
Dzień był bardzo gorący i jedyne o czym marzyłam to wskoczyć do oceanu ... ale nie... wysiedliśmy z autobusu pozwolił mi popatrzeć, stwierdził że nie ma na to czasu i "ciśniemy"Ja to rozumiem tak... możesz występować na mównicy, rzucać bumerangami jak się komuś nie podoba albo schować się w zamku jak Cię zaczną gonić a im nie wolno napuszczać na ciebie psów, gonić cię konno i podpalać tego zamczyska w którym się chowasz... jasne no nie?
A tak trochę bardziej serio byliśmy w miejscu gdzie pierwszy raz biały człowiek postawił swoją stopę, dokładnie tu na Botany Bay a nie przy operze jak większość myśli wylądował kapitan Cook w 1770.
Ruszamy na szlak....
są 2 opcje albo przepaściami....
albo poboczem... nikt tu nie uwzględnia że ktoś chodzi na piechotę ... miliony parkingów i żadnego chodnika bo przecież "we don't walk we drive "
Dotarliśmy do punktu widokowego oczywiście między parkingami... spotkaliśmy starszego pana tak ok 12.00, powiedział że jak poczekamy ok 15.00 dopłyną wieloryby bo ma info że już płyną ale im się nie śpieszy :)
No to ruszyliśmy dalej tym ciekawym wybrzeżem z urwiskami, na tym etapie dowiedziałam się przynajmniej że przed nami jakieś 15 km
Coś dla fanów motoryzacji.... jak to w Australii podejść i brać, otwarte, szyby spuszczone żeby się nie przegrzało
hmmm jaka ładna przepaść... "ja nie skoczę"
"lecę" ... ech ja się dziwię że w tej rodzinie geny przetrwały... zero odruchów samozachowawczych
Taki upał, że nawet czapeczka spragniona chciała się napić z kałuży
Bardzo ciekawe okazy, na pewno tutejsze, no przecież wyglądają na lokalne no nie?
Jakie ładne wybrzeże w sam raz na kajaki
no to proszę i odważni są
"małe" słonowodne bagienko
efekt uboczny po ostatnich nocnych ulewach i dziennych upałach niestety albo stety niewidoczny na zdjęciach to całe chmary much, przypomniały nam się czasy wędrówki po pustyni..kiedy się cała drogę machało rękami, były też całe sadka motyli te przynajmniej nie zaczepiały
Malownicza latarnia w oddali
krótki odpoczynek z ciekawym widokiem po jednej stronie brzegu pełna dzicz i park narodowy po drugiej dżungla ale miejska - City
No i kolejny raz nawet tu okazało się że niektóre rzeczy lepiej podziwiać z daleka latarnia z bliska już nie tyle malownicza co zmalowana ale dała przynajmniej trochę cienia przed dalszym wędrowaniem
Kolejne ciekawe formacje skalne
przy których pierwszy raz goniłam kapelusz...dostaliśmy już zapowiedź nadciągających wiatrów, zdążyłam zanim dotarł do brzegu urwiska ale blisko było
takie tam krukowisko- wyśmiewisko bo bardzo ciekawie skrzeczą jakby cały czas się z Ciebie nabijały
ten kawałek wybrzeża bardzo podobny do tego z Royal National Park z dużą ilością dziur pod nogami pełnych wody i żyjątek
Tu już trochę bardziej widać że fale zanim dotrą do brzegu od tego wiatru zawracają
No i mój raj, plaża muszelkowa, super tylko jak cięły cię z tym wiatrem po nogach już mniej przyjemnie było, ale i tak co znów nazbierałam to moje :)
Żelki tu rosną na skałach :)
jakaś połowa za nami jeszcze 7 km po piasku albo w piasku bo jak widać w tle trochę go po tej plaży rozwiewało
plaża-parking i autostrada, masz terenówkę możesz się wyszaleć, kupie sobie swoja i też przyjadę!!!!
no i mały memoriał mojego kapelusza... jedno z jego ostatnich zdjęć :( tak mocno dmuchało że nie było sensu trzymać go na głowie, jak się później okazało nie był na tyle silny żeby przy plecaku wytrzymać nawet nie było sensu gonić
Kochanie wyprowadź pieski na spacer, wersja australijska
Znaki drogowe na plaży bo jakieś zasady muszą być w otoczeniu tych łazikowych krzaków, nie chciałabym w takich wylądowaćPrawie jak żołnierz na szkole przetrwania
spacer między falami a samochodami ... nie do końca było wiadomo czy uciekać czy nie jak coś jechało a jechało cały czas
No i już prawie konie więc nawet dostałam pozwolenie na odpoczynek i kąpiel w oceanie ...
jakby co panowie w tradycyjnych czepkach na sznureczkach pilnowali
a tak się spędza niedzielę nie w domu przed telewizorem... każdy kawałek trawnika nadaje się na legowisko najlepiej całodzienne
Niedziela spędzona cudnie pomimo straty kapelusza i kolejny raz spalenia nóg na wzór zostawię sobię białe skarprtki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz